O ANTARKTYCE I ANTARKTYDZIE TYLKO DLA WYTRWAŁYCH CZYTELNIKÓW

   Antarktyda jest kontynentem, natomiast Antarktyka obejmuje zasięgiem zarówno sam kontynent Antarktydy, jak i otaczające go obszary wodne wraz ze znajdującymi się tam wyspami. Słowo "antarktyka" pochodzi z łaciny i oznacza obszary zlokalizowane po przeciwnej stronie kuli ziemskiej niż leżąca na północy Arktyka.
   Antarktyda jest kontynentem rekordów.
   Tam właśnie znajduje się światowy biegun zimna. Najniższa temperatura odnotowana na rosyjskiej stacji Wostok to - 89.2 0 C Jest to równocześnie najniższa temperatura zarejestrowana do tej pory na kuli ziemskiej. Syberyjski biegun zimna półkuli północnej, ustępuje antarktycznemu o kilkanaście stopni. Przybrzeżne rejony Antarktydy - te najczęściej odwiedzane przez turystów - są bez porównania cieplejsze od wnętrza kontynentu.
   Antarktyda, a szczególnie jej obrzeża, to najbardziej wietrzny obszar na kuli ziemskiej. U wybrzeży Ziemi Adeli wiatry wieją przez 340 dni w roku, a porywy huraganu mogą przekraczać 90 m/s - czyli około 320 km/godz!
   Antarktyda jest też kontynentem najwyższym. Jej średnia wysokość wynosi 2040 (a według innych źródeł - 2290) m n.p.m. Azja, ze średnią wysokością 990 m n.p.m. zajmuje drugie miejsce w tym rankingu. Największa zanotowana grubość warstwy lodu na Antarktydzie wynosi 4785 m., a średnia 1720 m. W lodach Antarktydy uwięzionych jest 90% światowych zapasów słodkiej wody. Stopienie całego antarktycznego lodu spowodowałoby podniesienie poziomu wody we wszystkich morzach i oceanach o około 70 metrów.
   Równocześnie Antarktyda jest kontynentem najsuchszym. W głębi lądu suma rocznych opadów waha się między 30, a 50 mm.
   Antarktyda jest też najpóźniej odkrytym kontynentem. Jego brzeg, jako pierwszy spośród ludzi zobaczył w styczniu 1820 roku rosyjski żeglarz Fabian Bellingshausen (według innych źródeł Bransfield lub Palmer). Minęło jednak wiele lat zanim pierwszy człowiek stanął na lądzie Antarktydy. Stało się to 23 stycznia 1895 roku. Człowiekiem tym był norweski naukowiec Carsten Borchgrevink. Biegun południowy po raz pierwszy zdobyła 17 grudnia 1911 norweska wyprawa prowadzona przez Roalda Amundsena. Pierwsza wyprawa transantarktyczna przeszła przez kontynent dopiero latem 1957/58 - czyli blisko pięć lat po zdobyciu Mount Everestu.
   W końcu - last but not least - Antarktyda jest też kontynentem najdroższym. Za udział w turystycznej wycieczce na Lodowy Kontynent zapłacić trzeba przynajmniej kilka tysięcy dolarów. W bogatych krajach tzw. Zachodu, Antarktyda jest od kilkunastu lat1) coraz modniejsza. Wycieczka na siódmy kontynent taktownie informujšc o stanie konta, świadczy o statusie społecznym i nobilituje. Przekrój społeczny turystów na Antarktydzie jest więc specyficzny, a średnia wieku bardzo wysoka. Ponad połowę turystów w tamtym rejonie stanowiš osoby, które przekroczyły sześćdziesiąty rok życia. Większość turystów dociera na Antarktydę statkami. Jednostki obsługujące tamten rejon są zazwyczaj bardzo nowoczesne i komfortowo wyposażone (np. Frontier Spirit, Frontier Cruises, Society Explorer, World Discoverer, Clipper Adventurer, czy Columbus Caravelle). Pracują tam też także statki o nieco niższym standardzie, jak np. dzierżawione od Rosji - wraz z rosyjską załogą - Profesor Mołczanow, Kapitan Chlebnikow, Profesor Multanowski, czy Akademik Joffe. Jednostki te z reguły kursują wahadłowo pomiędzy Ameryką Południową, a Antarktydą. Turystyczne rejsy z Europy, czy Stanów Zjednoczonych, jako znacznie kosztowniejsze i czasochłonne, organizowane są bardzo rzadko. Czarterowe loty na Antarktydę oraz turystyczne przeloty ponad kontynentem, oferowane są czasem przez linie lotnicze Argentyny (Aerolineas Argentinas), Chile (Lan Chile oraz Ladeco), Australii (Qantas) i Nowej Zelandii (Air New Zealand). W niektórych stacjach naukowych znajdują się lotniska, zdolne przyjąć niewielkie samoloty pasażerskie lub transportowe. Tak na przykład chilijska stacja Teniente Marsh położona na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych ma niemal regularne połączenie z miejscowością Punta Arenas na kontynencie Ameryki Południowej. Linię tę obsługują samoloty transportowe typu Hercules, które na swój pokład zabierają także pasażerów. Są nimi niemal wyłącznie pracownicy stacji naukowych - zarówno chilijskiej, jak i wielu innych znajdujących się na wyspie (w tym polskiej). Przyloty i odloty samolotu są ściśle uzależnione od warunków atmosferycznych. Na stacji Teniente Marsh znajduje się hotel, w którym pasażerowie, w oczekiwaniu na poprawę pogody niejednokrotnie zmuszeni są do spędzenia kilku dni.
   Antarktykę odwiedzają niemal wyłącznie uczestnicy wycieczek organizowanych przez wyspecjalizowane biura turystyczne z Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Japonii czy Australii. W czasie wycieczki - zależnie od programu - turyści zwiedzają kolonie pingwinów i fok, fotografują wieloryby, wchodzą na krawędź lodowca, kąpią się w gorących źródłach, pływają pontonami lub kajakami, nurkują, wspinają się po skałach, odwiedzają stacje antarktyczne. Na te kilkugodzinne eskapady turyści są przewożeni ze statków na ląd w silnych, motorowych pontonach - potocznie nazywanych Zodiakami, a niekiedy śmigłowcami. Uczestnicy standardowych wycieczek nocują i spożywają posiłki na statkach. Wyprawy, których uczestnicy spędzają kilka nocy pod namiotami na lądzie są droższe. Odpowiednio więcej zapłacić trzeba za dodatkowe atrakcje. Przykładowo - udział w ekspedycji lodołamaczem kosztuje ponad 20.000 USD.
   Niektóre polskie biura podróży od niedawna dysponują propozycjami wycieczek turystycznych w rejon Antarktydy. Pod koniec roku 1997, zwróciłem się z prośbą o przygotowanie wycieczki na Antarktykę do kilkunastu krakowskich agencji turystycznych. Zlecenie to przyjęło tylko jedno biuro, które wykorzystując kontakty z wyspecjalizowanymi firmami, podjęło się zorganizować wyjazd turystyczny w rejon siódmego kontynentu. Koszt wycieczki został w tym biurze oszacowany na 5500 - 6000 USD. W cenie tej zawarty został kompletny pakiet usług, czyli: przelot do Ushuaia i z powrotem, około dziesięciodniowy rejs statkiem po Antarktyce Zachodniej, wyżywienie, zakwaterowanie i inne świadczenia.
   W roku 1995, w ofercie pewnej katowickiej agencji turystycznej, znalazła się propozycja dołączenia do wyczynowej wyprawy na Mount Vinson. Koszt udziału w ekspedycji oszacowany został na 20.000 USD. Wyprawa ta nie doszła do skutku.
   Rezygnacja z usług wyspecjalizowanego biura turystycznego na korzyść indywidualnego przygotowania antarktycznej wycieczki, powoduje poważne problemy organizacyjne. Pewną szansę na niezależne dotarcie w rejon Antarktyki stwarzają statki zaopatrujące stacje polarne. Jednostki te dysponują zazwyczaj dość skromną liczbą kabin pasażerskich, o stosunkowo niskim standardzie. Istotną trudność sprawia jednak zarówno rezerwacja miejsca, jak i ustalenie dokładnego harmonogramu rejsu. Trasa, którą pokonuje statek nie zawsze prowadzi przez najciekawsze rejony, a możliwości zejścia na ląd są bardzo ograniczone.
   Odrębny typ wyjazdów na Antarktydę stanowią wyprawy wyczynowe. Wyprawy te można umownie podzielić na polarne, których celem jest przejście określonej trasy na kontynencie oraz alpinistyczne - zmierzające na wybrany szczyt.
   Uczestnicy obu typów wypraw wyczynowych trafiają na podobne trudności. Na pierwszym miejscu należy wymienić kolosalne problemy natury organizacyjno - finansowej. Już samo odosobnienie Antarktydy, jej oddalenie od najbliższych "cywilizowanych" okolic powoduje, że dotarcie na siódmy kontynent jest tak kosztowne, iż dla wielu wypraw ten problem stanowić może barierę niemożliwą do pokonania. Kłopoty jednak nie kończą w momencie wylądowania na krawędzi Antarktydy. Natychmiast pojawiają się nowe trudności. Antarktyda stanowi bardzo rozległy (większy od Europy!) obszar w ponad 95% pokryty lodem. Pokonanie tych przestrzeni wraz z całym ekwipunkiem wyprawy może urosnąć do rangi poważnego problemu. Transport lądowy jest bardzo forsowny, powolny i ryzykowny ze względu na liczne szczeliny w powierzchni lodowca. Transport powietrzny z uwagi na wiejące tam wyjątkowo silne wiatry jest przez sporą część roku w ogóle niemożliwy. Na dodatek na Antarktydzie - w odróżnieniu od np. Himalajów - nie istnieje "przemysł" nastawiony na obsługę wypraw, nie ma wiosek żyjących z usług świadczonych kolejnym ekspedycjom, nie spotka się tam ani jednego tragarza skłonnego za odpowiednią opłatą pomóc w transporcie sprzętu, wszak siódmego kontynentu nie zamieszkują tubylcy. Trudno też zbagatelizować wspomniane już cechy klimatu Antarktydy. Podobne warunki panują wprawdzie w szczytowych partiach Himalajów, lecz na Antarktydzie nie ma położonych niżej pogodnych dolin. Na kolejny problem natrafią wyprawy zimowe: noc polarna trwa nieprzerwanie przez blisko pół roku. Jednak ekspedycji zdecydowanej wyruszyć na antarktyczne szczyty, czy biegun południowy, Lodowy Kontynent oferuje także pewne ulgi. W przeciwieństwie do Himalajów trudniej narzekać tam na brak tlenu, trudności wspinaczkowe są umiarkowane - chociaż silnie zerodowana skała bywa bardzo krucha, dzień polarny trwa niemal pół roku, a wreszcie - co bardzo istotne - nikt nie pobiera olbrzymich opłat za wydanie zezwolenia na poruszanie się po Antarktydzie (podczas gdy pozwolenie na atakowanie Everestu przez Przełęcz Południową kosztuje obecnie kilkadziesiąt tysięcy dolarów od osoby).
   Celem wypraw polarnych jest zazwyczaj pokonanie określonej trasy na powierzchni kontynentu. Dość często podejmowane są próby pieszego przejścia z krawędzi kontynentu do bieguna południowego. Swoich zwolenników mają także ekspedycje transkontynentalne.
   Z kolei, celem wypraw alpinistycznych jest najczęściej najwyższy szczyt Antarktydy - Mount Vinson (4897, a według innych źródeł 5140 m n.p.m.) w Górach Ellswortha. Pierwszy Polak (Mariola Popińska) stanął na jego wierzchołku dopiero 16 stycznia 1995 roku. Później, szczyt Mount Vinson zdobyło jeszcze kilku Polaków: Leszek Cichy, Kuba Jakubczyk, Jacek Jezierski, Marek Kamiński, Janusz Majer (15.01.1998), Anna Czerwińska (16.01.1998) oraz Witold Szylderowicz (13.01.2001). W sumie, do dziś najwyższy szczyt Antarktydy zdobyło około 400 osób. Mount Vinson jest jednym z elementów tzw. "Korony Ziemi". Zdobycie "Korony Ziemi" - czyli wejście na najwyższe szczyty wszystkich kontynentów - jest ostatnio dość modnym celem wśród alpinistów. Osiągnięcie wierzchołka Mount Vinson nie wymaga specjalnych umiejętności wspinaczkowych. W obliczu trudności, jakie pokonać muszą uczestnicy ekspedycji, można zatem sądzić, iż alpinistyczne wyprawy na ten szczyt są podejmowane głównie w rywalizacji o "Koronę Ziemi". Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest fakt, iż pozostałe pasma górskie na Antarktydzie (np. Góry Królowej Maud, Góry Pensacola, Góry Theron, czy Gór Transantarktyczne) odwiedzane są przez alpinistów sporadycznie.
   Antarktyda jest jedynym bezludnym kontynentem. Jej mieszkańcami są wyłącznie pracownicy stacji polarnych. Jednak prawie cała Antarktyda pokryta jest strefą roszczeń terytorialnych kilku państw 2). Niekiedy strefy roszczeń pokrywają się ze sobą. Tak np. Półwysep Antarktyczny jest na mapach chilijskich przedstawiany jako fragment terytorium Chile, zaś na mapach argentyńskich stanowi część Argentyny. Dodatkowo, prawa do Półwyspu Antarktycznego zgłasza Wielka Brytania. W związku z roszczeniami, na niektórych stacjach umieszczane są całe rodziny. Na kilku stacjach urodziły się dzieci, które według interpretacji stron konfliktu są równocześnie obywatelami Antarktydy i kraju, z którego pochodzą rodzice. Zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami Antarktyda powinna pozostać strefą zdemilitaryzowaną. Jednak część stacji naukowych pełni dyskretnie funkcje strategiczne. Eksploatacja obfitych bogactw naturalnych jest obecnie nieopłacalna i niezgodna z konwencjami. Prawo głosu w sprawach Antarktydy mają jednak tylko państwa należące do Układu Antarktycznego i one też będą decydować o przyszłości siódmego kontynentu. A jednym z warunków przyjęcia do Układu Antarktycznego jest posiadanie przynajmniej jednej stałej (tzn. czynnej cały rok) stacji antarktycznej, zlokalizowanej na południe od 600 szerokości geograficznej południowej.
   Na początku lat dziewięćdziesiątych, w rejonie Antarktyki działało kilkadziesiąt stacji polarnych, należących do kilkunastu3) państw. Polska posiada obecnie dwie stacje antarktyczne: im. Arctowskiego oraz im. Dobrowolskiego. Stacja im. Dobrowolskiego przekazana została nam przez Związek Radziecki w roku 1959. Znajduje się ona w oazie Bungera we wschodniej części Antarktydy - na 660 szerokości geograficznej południowej. Stacja ta działała jedynie w kilku sezonach letnich, nigdy jednak nie pełniąc funkcji bazy stałej. Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego rozpoczęła działalność 26 lutego 1977 roku. Wybudowana została w niespełna miesiąc przez uczestników I Polskiej Wyprawy Antarktycznej PAN. Od chwili otwarcia pracuje nieprzerwanie. W roku 1998 Stacja została gruntownie przebudowana. Zakładając stację działającą przez cały rok Polska spełniła warunek konieczny do przyjęcia w poczet państw Układu Antarktycznego. Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego znajduje się na Wyspie Króla Jerzego w Archipelagu Szetlandów Południowych - czyli na 620 szerokości geograficznej południowej. Szetlandy Południowe są łatwo dostępne dla krajów nie posiadających ciężkich lodołamaczy i technologii budowy stacji na kontynencie lub lodowcach szelfowych. Budowa stacji na Wyspie Króla Jerzego pozwoliła sprostać wymaganiom stawianym przez Układ Antarktyczny. Z szansy tej skorzystała nie tylko Polska. Obecnie na Wyspie Króla Jerzego działa osiem stałych stacji polarnych: argentyńska (Jubany), brazylijska (Ferraz), chilijska (Teniente Marsh), chińska (Great Wall), koreańska (King Seyong), polska (Arctowski), rosyjska (Bellingshausen) i urugwajska (Artigas). Na wyspie funkcjonuje też kilka stacji okresowych. W konsekwencji rejon ten jest przeludniony, co grozi poważnymi zmianami w środowisku naturalnym i zakłóceniem funkcjonowania wolnych od lodu obszarów ekosystemu przybrzeżnego. Intensyfikacji antropopresji dodatkowo sprzyja fakt, iż stacje antarktyczne i ich okolice są głównym celem wycieczek turystycznych. Do rozwoju ruchu turystycznego na Antarktydzie przyczyniło się właśnie powstawanie stacji badawczych.
   Rozkład ruchu turystycznego jest na Antarktydzie wybitnie nierównomierny. Koncentruje się on przede wszystkim w Antarktyce Zachodniej. Pokryta grubą warstwą lodu powierzchnia kontynentu jest przez turystów odwiedzana dość rzadko. Decyduje o tym zarówno niedostępność oraz surowy klimat, jak i stosunkowo niewielka atrakcyjność turystyczna wewnętrznych obszarów Antarktydy. Niemal cały ruch turystyczny skupia się więc na niewielkich, wolnych od lodu obszarach, położonych na wybrzeżach kontynentu i otaczających wysp. Równocześnie, tam właśnie koncentruje się większość antarktycznego życia. Na terenach nie zajętych przez lód rosną dwa najodporniejsze gatunki roślin naczyniowych: śmiałek antarktyczny i goździk antarktyczny, obficie występują też mchy i porosty. Gnieżdżą się tam m. in. pingwiny, wydrzyki, petrele, mewy dominikańskie, kormorany niebieskookie i pochwodzioby. Na plażach rodzą się foki i uchatki. Cześć tych obszarów objęta jest ochroną. Miejsca te nazywane są w skrócie SSSI (ang. Site of Special Scientific Interest). Bogactwo form życia występujących na przestrzeniach wolnych od lodu oraz ich dostępność decydują o dużej atrakcyjności turystycznej tych miejsc. Rejony te są zatem odwiedzane najchętniej. Powoduje to wywieranie bardzo silnej antropopresji na niewielkie nisze ekologiczne, zajęte przez antarktyczną florę i faunę. Dodatkowo o koncentracji ruchu turystycznego decyduje możliwość zakotwiczenia statku i bezpiecznego zejścia na ląd. Jest to drugi, bardzo istotny czynnik powodujący skupienie ruchu turystycznego na ograniczonym obszarze. Sezon turystyczny trwa w rejonie Antarktyki od grudnia do lutego. Turyści pojawiają się tam wyłącznie w ciągu krótkiego antarktycznego lata. Sezonowość stanowi zatem trzeci ważny czynnik powodujący zagęszczenie ruchu turystycznego. Równocześnie na początku lata wiele gatunków pingwinów przystępuje do lęgów i właśnie w tym okresie nie powinny być niepokojone.
   Polska Stacja Antarktyczna im. H. Arctowskiego jest bardzo atrakcyjnie zlokalizowana. W pobliżu znajduje się SSSI nr 8. Jest to efektowny, rozległy obszar, w znacznym stopniu wolny od lodu. Gnieżdżą się tam m. in. pingwiny Adeli, antarktyczne i białobrewe, licznie występują foki, słonie morskie i uchatki, a moreny porastają obficie mchy i porosty. W Zatoce Admiralicji, blisko Stacji są w stanie zakotwiczyć nawet duże statki, a ich pasażerowie mogą bezpiecznie zejść na ląd. Dodatkowo, sama Stacja stanowi kolejną atrakcję turystyczną. Jeszcze w latach osiemdziesiątych w ciągu całego antarktycznego lata w rejon Stacji przypływały dwa - trzy statki turystyczne. Latem 91/92 pojawiło się tam ok. 25 statków turystycznych, z których na ląd zeszło ok. 2500 osób. W sezonie 94/95 Stację i SSSI nr 8 odwiedziło już blisko 10.000 osób. Na większości statków, turyści przed zejściem na ląd są informowani o obowiązujących ich zasadach zachowania na obszarach chronionych. Odnotowywane jednak są przypadki łamania tych zasad. Do najczęstszych wykroczeń należą: wejścia w głąb kolonii pingwinów, niepokojenie fok oraz poruszanie się poza wyznaczonymi ścieżkami. Pozostawione w gnieździe przez spłoszonego pingwina jajka lub pisklęta szybko zamarzają. Bardzo często też padają łupem wydrzyków. Najbliższa okolica Stacji pokryta jest gęstą siecią ścieżek wydeptanych przez niezdyscyplinowanych turystów. Tymczasem tamtejszy ekosystem jest niezwykle wrażliwy. Łatwo ulega zniszczeniom, a przy tym odnawia się bardzo wolno. Krótki sezon wegetacyjny i ostry klimat ograniczają do minimum tempo regeneracji ekosystemu. Na przylegających do Stacji podmokłych mszarnikach do dziś dobrze widoczne są ślady pojazdu, który przejechał tamtędy w czasie pierwszej wyprawy, czyli w roku 1977. Turyści zobowiązani są zabierać ze sobą na statek wszystkie śmieci. Często jednak, nawet w głębi wyspy zauważyć można poniewierane przez wiatr odpadki. Korzystając z samolotów i szybkich statków, turyści w bardzo krótkim czasie pokonują odległość wielu tysięcy kilometrów, dzielącą ich domy od Antarktyki. Wiąże się to z ryzykiem przenoszenia drobnej fauny, czy flory z innych kontynentów. Zdarzają się turyści, którzy pomimo zaleceń nie korzystają z toalet na Stacji, a swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają w terenie. Powoduje to zmiany populacji drobnoustrojów glebowych. Wycieczki turystyczne zakłócają też tryb funkcjonowania bazy polarnej. Pracownicy stacji zmuszeni są rezygnować z realizacji programu swoich prac, zarówno by udostępnić uczestnikom wycieczek samą bazę, jak i aby chronić środowisko naturalne przed niezdyscyplinowanymi turystami.
   Równocześnie sama działalność stacji polarnych ma bardzo istotny wpływ na środowisko naturalne Antarktyki. Stacje są często lokalizowane na przybrzeżnych, wolnych od lodu obszarach. Tereny te są też najchętniej wykorzystywane przez pingwiny i foki. Jednak w konkurencji z człowiekiem organizmy te muszą ustąpić. Budowa i funkcjonowanie stacji polarnych nie tylko sprzyja dewastacji terenu ale prowadzić może do całkowitego zniszczenia pierwotnego ekosystemu.
   Warto też wspomnieć o nowym typie infrastruktury powstającym na Antarktydzie - o bazach turystycznych. Za przykład może służyć stacja Patriot Hills. Jest to placówka komercyjna, zajmująca się obsługą ruchu turystycznego i nie prowadząca badań naukowych. Stacja ta dysponuje własnym lotniskiem, dzięki któremu utrzymuje stałą łączność z Punta Arenas w Chile. Baza Patriot Hills działa od grudnia do lutego.
   Uczestnicy wypraw wyczynowych przyczyniają się do zaśmiecania ogromnych połaci kontynentu. Powszechnie praktykowane jest pozbywanie się zużytych lub zbędnych elementów wyposażenia na trasie marszu. Marek Kamiński - pierwszy Polak, który dotarł pieszo do bieguna południowego, przyznaje w wywiadach, iż pozostawił po drodze znaczną część swojego ekwipunku. Wspomina o tym nie tylko bez zażenowania, ale i bez zrozumienia.
   Od kilku lat Zakład Biologii Antarktyki Polskiej Akademii Nauk we współpracy z Instytutem Scotta w Cambridge prowadzi badania nad wpływem ruchu turystycznego na środowisko naturalne Antarktyki. Turystyka stanowi obecnie dla Antarktyki jedno z najpoważniejszych zagrożeń.
Przypisy

1) Turyści w rejonie Antarktyki pojawili się dopiero w związku z Międzynarodowym Rokiem Geofizycznym - czyli latem 1957/58. Prowadzone wówczas badania, wraz z popularyzacją wiedzy o Antarktyce, przyczyniły się do wzbudzenia zainteresowania tym rejonem świata. Pierwsze turystyczne rejsy statków pasażerskich w rejon Antarktyki zorganizowane zostały przez Argentynę i Chile. Latem 1957/58 Antarktykę odwiedziło 194 turystów, a rok później - 344. Następnie, aż do roku 1964 trwała przerwa w ruchu turystycznym. W latach 1965 - 1968 Antarktykę odwiedzało 50 - 150 turystów rocznie, a w latach 1969 - 1987 corocznie przybywało w rejon Antarktyki 1000 - 1500 osób. Od końca lat osiemdziesiątych notowany jest gwałtowny wzrost liczby turystów, których w sezonie 1991 - 1992 było w Antarktyce już ponad 6000.

2) Roszczenia terytorialne do fragmentów Antarktyki zgłaszają: Argentyna, Australia, Chile, Francja, Norwegia, Nowa Zelandia i Wielka Brytania.

3)Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, na południe od 600, istniało blisko 100 stacji naukowych, należących do 21 państw. Większość z baz zlokalizowana jest na obrzeżach kontynentu oraz na wyspach. Szczególnie dużo stacji zbudowano na Półwyspie Antarktycznym i leżących blisko niego wyspach oraz na Szetlandach Południowych i Orkadach Południowych. Dokładna lista baz polarnych znajduje się w rozdziale
"antarktyczne stacje naukowe". Liczba osób pracujących na poszczególnych stacjach jest bardzo różna. Zimą waha się od sześciu - siedmiu osób na amerykańskiej stacji Palmer, do około 130 osób w bazie Mc Murdo, czy Mołodiożnaja. Latem na stacji Mc Murdo pracuje czasem ponad 900 osób. Na Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego przebywa zimą najczęściej 15 - 20 osób. Najmniej liczna ekipa - 9 osób - zimowała tam w roku 1982, a najliczniejsza - 21 osób - w roku 1979. Największa grupa letnia, licząca 75 osób przebywała na stacji w sezonie 1978/79.

Kuba Terakowski


Początek strony
Strona główna